W pułapce pseudonauki: Fritjof Capra i jego koncepcja postrzegania czasu (krytyka NEW AGE)

Według zapewnień miłośników kosmicznego humanizmu w XXI wieku, czyli nowej erze wodnika, miał nastąpić duchowy rozwój ludzkości. Na próżno oczekiwano jednak powszechnego pokoju, harmonii i miłości. Ludzie nie znaleźli drogi do duchowego ocalenia. Nowa era zaczęła się strasznie i wraz z upadkiem „dwóch wież” przygasł i przycichł entuzjazm teoretyków ruchu New Age.
W ramach ruchu New Age dążono do złączenia nauki ze wschodnią mistyką i filozofią. Prosta droga miała prowadzić od fizyki do metafizyki. Naiwnie liczono na doprowadzenie do całościowej transformacji kulturowej z dalekosiężnymi konsekwencjami. Przemiana ta miała nieść powstanie nowego światopoglądu oddziałowującego na całość poczynań człowieka. Odrzucano newtonowsko – kartezjański światopogląd, konsumpcjonizm społeczeństwa, staroświecką instytucję stosunków rodzinnych, gospodarkę opartą na paliwach kopalnych, która niszczy środowisko. Miłośnicy kosmicznego humanizmu starali się na podstawie odkryć naukowych i najnowszych teorii odpowiedzieć na fundamentalne dla ludzkości pytania, dotyczące boskości i sensu życia.
Do „ojców” naukowego New Age można zaliczyć Fritjofa Capre, który w roku 1966 zdobył tytuł doktora fizyki teoretycznej na Uniwersytecie Wiedeńskim. Jednakże jego kariera akademicka była krótka. Zasłynął głównie, jako „guru” miłośników New Age. Jedną z najbardziej znanych napisanych przez niego książek jest Tao Fizyki z 1975 roku. Capra w swojej pracy starał się połączyć najświeższe badania naukowe, głównie z obszaru fizyki, ze wschodnią mistyką. Książka ta była próbą zawłaszczenia ówczesnej nauki w imię potwierdzenia idei New Age. Autor raczy nas mieszaniną nie zawsze pasujących do siebie filozofii – mistycznych myśli, wschodnich religii. Możemy znaleźć w tej książce fragmenty myśli hinduistycznej, taoistycznej czy elementy buddyzmu. Autor łączy ze sobą czasem dość od siebie odległe wschodnie mistycyzmy, uważając, że podstawowe elementy światopoglądu wschodniego, rozwinięte w ramach tych tradycji, są takie same. Takie spojrzenie jest dosyć typowe u „zachodnich” miłośników wschodniej kultury, jednakże czytelnika od początku nurtuje pytanie, jak ta mistyczna myśl religijna łączyć ma się z naukowymi teoriami. Autor posługuje się metodą zestawiania przykładów zaczerpniętych z różnych mistycznych tekstów z teoriami naukowymi, w szczególności z zakresu fizyki kwantowej. Nie da się ukryć, że Capra wielokrotnie znajduje podobieństwa we wschodnich tekstach i naukowych teoriach. Jednakże, aby nie znaleźć się w obszarze nieracjonalności i śmieszności, musimy zdać sobie sprawę z tego, że rachunek prawdopodobieństwa potrafi czasem płatać figle. Szczególnie głośno było nie tak dawno o kałamarnicy, która poprawnie wytypowała wyniki wszystkich meczów w ubiegłych mistrzostwach świata w piłce nożnej. Nie sądzę, żeby poważny człowiek uznał tego mięczaka za proroka i do końca życia korzystał z jego rad. Rachunek prawdopodobieństwa, w którym mamy wiele krabów i jednego nigdy się niemylącego, jest bardziej prawdopodobny od wygrania szóstki w totolotka. Na tej samej zasadzie Capra z wielu różnych tekstów mógł dobrać i udowodnić nam prawie wszystko, co tylko chciał.
Najważniejszym jednak błędem w rozumowaniu Capry było założenie, że naukowe teorie można powiązać z kwestiami filozoficznymi i teologicznymi. Autor nie zdawał sobie sprawy, że współczesne teorie naukowe nie cieszą się zbyt długą żywotnością i łatwo ulegają przemianom lub się dezaktualizują. Tak właśnie stało się z napisaną w drugiej połowie lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku książką Capry. Wiele naukowych teorii, które zostały zestawione z myślami wschodnich mędrców, w dzisiejszych czasach zdezaktualizowało się. W książce Capry główna myśl przewodnia to: właściwości cząstek elementarnych wynikają z symetrii przestrzeni i czasu. Dlatego też sposób postrzegania świata przez umysł określa czas i przestrzeń. Zatem właściwości cząstek elementarnych wynikają z właściwości umysłu. Koncepcja ta wzięła się z przestarzałej już teorii Geoffreya Chew’a, w której podstawowym narzędziem opisu świata jest macierz, rozpraszanie, a punktem wyjścia w owej teorii były symetrie, jakim podlega ta macierz. Macierz to najogólniejszy przepis na to, jak z pewnego stanu początkowego badany układ fizyczny przechodzi do stanu końcowego. Koncepcja ta została już we współczesnej fizyce zarzucona. Autor większą część książki opiera na mechanice kwantowej, którą jednak da się zastosować do badania wszechświata, nijak jednak ma się ona do badania naszej rzeczywistości, w której musimy zadowolić się klasycznymi prawami fizyki. Mimo że równanie Schroedingera każe materii falować, a zasada Heisenberga wykazuje, że parametry materii mają być nieoznaczone, jednak nie dotyczy to naszego świata, który poddany jest klasycznym prawom fizyki. Capra pisał, że atomy i elektrony raz są cząsteczkami, a raz falami. Takie uproszczone podejście irytuje współczesnych fizyków. Fizyk i laureat Nagrody Nobla Leon Lederman w wydanej w roku 1993 książce The God Particle: If the Universe Is the Answer, What Is the Question? skrytykował Tao fizyki i sposób wnioskowania w tej książce nazywając go „magicznym zaklinaniem rzeczywistości”.
Capra w swoje książce zawarł tezę, że sposób postrzegania człowieka określa czas i przestrzeń, która jest nierozerwalnie złączona z czasem. Będąc z wyksztalcenia historykiem, zwróciłem szczególną uwagę na myśli Capry dotyczące czasu. Autor w swojej książce podkreślał, że wschodnia filozofia utrzymywała, iż przestrzeń i czas są tworami umysłu. Zwraca uwagę na pokrewieństwo między koncepcjami przestrzeni i czasu w nowoczesnej fizyce a koncepcjami wschodnich mistyków. Capra podpiera się Einsteinowską teorią względności, która zakłada względność wszystkich miar czasu i przestrzeni. Pisze też o tym, że „zwykli” ludzie nie mogą doświadczyć czterowymiarowego czasoprzestrzennego świata za pomocą zmysłów i mogą obserwować jedynie trójwymiarowy obraz świata. Czterowymiarową głębią potrafią dostrzec wschodni mistycy podczas medytacji. Autor sugeruje czytelnikowi porównanie mistyków z fizykami, którzy dzięki swojemu umysłowi dostrzegają wynikający z teorii względności czwarty wymiar.
Żeby lepiej zrozumieć, co Capra zdaje się nam sugerować, powinniśmy zastanowić się nad rozumieniem czasu i jego upływu zarówno przez nas samych, tudzież różne kultury i minione generacje. Stosunek człowieka do czasu był i dalej jest nadzwyczaj złożony i wielowarstwowy. Nie można się temu dziwić, gdyż zależność człowieka od czasu to najbardziej fundamentalna relacja występująca w stosunkach ludzkich. Jako ludzie istniejemy w czasie i się z nim zmagamy. Nie wyczytamy u Capry o ludzkiej skłonności do porządkowania czasu jako czasu linearnego, ciągłego, w jednostkach następujących po sobie nieskończenie lub jako czasu cyklicznego. Taki stosunek do czasu jest fundamentem cywilizacji. Nieznane są rozwinięte społeczeństwa, które nie porządkują i nie strukturalizują czasu. Odczuwanie biegu czasu powiązane jest ze stopniem modernizacji społeczeństwa, co nakłada się na różnicę jakościową cywilizacji. Latynoamerykańskie manana jest oznaką małej modernizacji społeczeństwa, podczas gdy zachodnioeuropejskie time is money jest sztandarowym hasłem wysokorozwiniętego nowoczesnego społeczeństwa. Pewne jest, że w różnych kulturach czas biegnie różnie. W krajach Afryki i Azji nie nastąpiło typowe dla cywilizacji europejskiej „przyśpieszenie” – rozkwit cywilizacji przemysłowej. W krajach dalekiego Wschodu czas płynął wolniej. Podziw Capry nad wschodnim mistycyzmem może budzić zdumienie, gdyż logika podpowiada, że wschodnia myśl, zakładająca, że czas nie istnieje, doprowadziła do pogrążenia się wschodniej cywilizacji w letargu. Podział na kraje szybko się rozwijające i na takie, w których czas się zatrzymał, panuje stagnacja i nic się nie zmienia, widoczny jest nawet dziś.
Od momentu, gdy w krajach dalekiego Wschodu nastąpiło przyśpieszenie, czas zaczął się liczyć i powstały nowoczesne metropolie jak Tokio. Natomiast w Afryce ludzie dalej traktują czas niefrasobliwie. Pisał o tym Kapuściński:

„Europejczyk i Afrykanin mają zupełnie różne pojęcie czasu, inaczej go postrzegają, inaczej się do niego odnoszą. W przekonaniu europejskim czas istnieje poza człowiekiem, istnieje obiektywnie, niejako na zewnątrz nas i ma właściwości mierzalne i linearne […]. Inaczej pojmują czas miejscowi, mieszkańcy tej ziemi. Dla nich czas jest kategorią dużo bardziej luźną, otwartą, elastyczną, subiektywną. To człowiek ma wpływ na kształtowanie czasu, na jego przebieg i rytm (oczywiście, człowiek działający za zgodą przodków i bogów)”.

Jeżeli uważnie wczytamy się w ten fragment, to zauważymy, że zależność czasu od człowieka opisana przez Kapuścińskiego dokładnie pokrywa się z zawartością pism wschodnich mistyków, tak wysławianych przez Fridjofa Caprę. Fakt, że filozofia ta częściowo pokrywa się z niektórymi założeniami fizyki relatywistycznej, która „uwalnia się od czasu”, jest po prostu przypadkiem. Czterowymiarowy model bez jakiegoś konkretnie przypisanego kierunku czasu, nie ma żadnego „przed” ani „po”, a więc także brak mu przyczynowości. Tyle, że modelu tego nie da się importować na nasze zwyczajne ziemskie życie i prozaiczny ludzki upływ czasu. Traktowanie czasu jako absolutu, który płynie w jednakowym tempie, jest typowe dla modernistycznego społeczeństwa.
Rozumowanie Capry na temat czasu można odnieść jeszcze do jednego kontekstu, a mianowicie do jednej z najbardziej zdumiewających właściwości czasu – jego subiektywnej płynności. Ludzie przeżywają czas w sposób zróżnicowany jakościowo. Czas potrafi się różnicować w przeżyciu indywidualnym i zbiorowym. Młodzi odbierają czas inaczej niż starzy, czas płynie szybciej w mieście niż na wsi, podczas biegu i spaceru. Niektóre chwile potrafią się dłużyć w nieskończoność, inne mijają w oka mgnieniu. Właśnie takie subiektywne odbieranie przez ludzi czasu jest najbliższe rozumowaniu Capry, który zakłada, że czas zależy od naszej myśli. Różne pokolenia i formacje społeczne mogą odbierać swój udział w czasie, jako przemianę lub stagnację, początek lub upadek. Tak właśnie czuł się Jose Ortega y Gasset, który na początku lat trzydziestych dostrzegał schyłek swojego pokolenia. Napisał o metodzie pokoleń w historii, wyliczając długość pokolenia na 15 lat i starał się rozdzielić dzieje na grupy liczące po 15 lat znaczące czas historyczny. Już w drugiej połowie XVII wieku ludzie poczuli, że wszystko dzieje się szybciej. Ludzkość była dumna z wynalezienia druku, szkła optycznego, sztuki robienia papieru, z rozwoju literatury i zabójczych karabinów. W drugiej połowie XVIII wieku w Rzeczypospolitej narastała świadomość „wyścigu z czasem” danym krajowi na dogonienie innych państw kontynentu. Ludzie tacy jak Stanisław Staszic zdawali sobie sprawę, że jeśli rozwój Europy pójdzie naprzód tak szybkimi krokami, jak to miało miejsce, to Polska zniknie z mapy Europy. Co się rzeczywiście stało.
Czas w dawniejszych epokach historycznych również płynął wolniej. Rytm czasu rozkładał się raczej na następstwo dni niż godzin. Czas był związany z naturą, porami roku, wschodami i zachodami słońca. Wszystko to związane było z rytmem czasu agrarnego, określonego przez prace w gospodarstwie rolnym, naturalnym czasem siewów i żniw. W ustalony porządek wpisywała się niezmienna instytucja Kościoła. Ludzie mieli przekonanie o cykliczności czasu. Cykliczne, a nie linearne przekonanie o dziejach ludzkości było fundamentem chrześcijańskiej filozofii czasu. Czas kojarzono z przodkami i życiem rodziny. Pokrewieństwo było ważne, gdyż istniało przekonanie o dziedziczeniu charakteru i sporów – vendett przodków. W feudalizmie nie ceniono szybkiego, linearnego podejścia do czasu; wiązało się to z wolnym tempem rozwoju gospodarczego i odmienną skalą wartości. Ruch, przemiana, odnowa kojarzyły się z nieszczęściem, wojną i klęskami żywiołowymi. Jedynie diabeł znajdował się w stanie ciągłego pośpiechu, co można zaobserwować na malowidłach z epoki. Ludzie, zastygli w bezruchu i ufnie czekający na zapłatę niebieską, są charakterystycznym znakiem triumfującego Kościoła na niezliczonych płótnach z epoki. Wydaje się jasne, że obraz takiej zastygłej w bezruchu, kontemplującej cywilizacji przeszłości bliższy jest wschodnim mistykom cytowanym przez Caprę niż zachodnia cywilizacja żyjąca w ciągłej presji linearnego czasu, zżerana przez pośpiech. Paradoksem jest więc to, że badania naukowe, produkt tejże cywilizacji pośpiechu, stały się przedmiotem badań autora, który szukał szczęścia w zupełnie innym spojrzeniu na czas, który nie liczył się z nim. Można domniemywać, że autorowi może chodziło o ukazanie bezcelowości badań naukowych, skoro drogą medytacji i wyciszenia można było dojść do takich samych wniosków. Skoro wszystko jest zdaniem Capry myślą, to po co budować nowoczesne laboratorium badawcze? Nie wiem, czy autorowi naprawdę chodziło o takie wnioski, ale logika podpowiada, że można tak zrozumieć przeslanie Capry. Wiąże się też ono z ważną w ruchu New Age próbą doprowadzenia całościowej transformacji kulturowej z dalekosiężnymi konsekwencjami. Przemianą, która miała nieść powstanie nowego światopoglądu oddziałowującego na całość poczynań człowieka.
Książkę Capry można czytać, jako fascynujący dokument z epoki, była przecież manifestem ruchu New Age. Warsztat naukowy i metody badawcze przyjęte przez autora dyskwalifikują jednak Tao fizyki jako książkę naukową. Szczególnie metoda szukania analogii w lekko przestarzałych już niektórych koncepcjach naukowych była nadużyciem. Autor, będący miłośnikiem „wschodniej kontemplacji,” starał się skrytykować modernistyczną cywilizację zachodnią za pomocą jej własnych osiągnięć naukowych. Ukazał równość wschodnich mistyków i fizyków, którzy dochodzą do takich samych wniosków, ale wschodni myśliciele doszli do nich wcześniej i mniejszym kosztem. Autor nie przewidział jednak, że w „naszym świecie” czas „płynie szybko”, a najnowsze badania naukowe mają krótką żywotność i szybko się dezaktualizują. Dlatego skłania mnie to to wysunięcia wniosku, że Capra zagubił, zatracił się w czasie.